niedziela, 20 stycznia 2013

Love always win. cz.3

*Louis*
Wybiegłem za nim, ale on zdążył odjechać. Zjebałem po całej linii. Straciłem najważniejszą dla siebie osobę. Dzwoniłem do niego kilkanaście razy, jednak zawsze odrzucał połączenie. Usiadłem na krawężniku i zacząłem płakać. Niecierpliwie spoglądałem na telefon z nadzieją, że może się odezwie. Jednak upragniona wiadomość znikąd nie nadchodziła.... Miałem ochotę iść skoczyć z mostu albo coś w tym stylu, ale wiedziałem, że to dobiłoby Harrego jeszcze bardziej, a na to nie mogłem pozwolić...
Poczułem na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Obróciłem głowę i zobaczyłem Eleanor.
- Po co tu przyszłaś?! - ukucnęła obok mnie. - Nie rozumiesz, że to wszystko przez ciebie?! Przez ciebie Harry mnie nienawidzi! - krzyczałem przez łzy.
- Lou... Posłuchaj mnie... - powiedziała opanowana, złapała mnie za ramiona i spojrzała mi prosto w oczy. - Wiem, że go kochasz. Nie mam zamiaru mu cię w żaden sposób zabierać. Ten związek to tylko głupi pomysł wytwórni. Uważam, że jesteście świetną parą - uśmiechnęła się. Dlatego powinieneś pojechać do domu i mu wszystko wyjaśnić...
Tymi słowami uświadomiła mi ważną rzecz - mimo wszystko będę kochał tego lokatego chłopca, który zadomowił się z moim sercu na stałe. Jeśli on będzie cierpiał, ja również będę nieszczęśliwy. Jeśli on będzie się uśmiechał, ja również będę tryskał radością. Jeśli on będzie ze mną, ja będę miał po co żyć. Innego schematu nie udało mi się ułożyć.
- Dziękuję - powiedziałem cicho, po czym przytuliłem ją. - Pojadę tam... - zawahałem się - jeśli ty pojedziesz ze mną. Inaczej mi nie uwierzy... - dziewczyna zgodziła się i chwilę później jechaliśmy do domu, który kupiłem razem z Hazzą zaraz po zakończeniu xFactor'a.
Miałem nadzieję, że go tam zastaniemy.

Weszliśmy do środka, jednak w mieszkaniu panował półmrok. Harrego ewidentnie nie było w środku. Usiadłem na kanapie w salonie i znów zacząłem płakać, widząc nasze zdjęcie na szafce. El usiadła obok i przytuliła mnie. W tej samej chwili usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.
- Harry - szepnąłem. Chłopak wkroczył do pomieszczenia.
- Świetnie. Czyli już oficjalnie jesteście razem? - spytał sarkastycznie, chociaż nie było mu do śmiechu. - Dobra. Mi tam odpowiada. Tylko potem nie zdzwoń i nie mów, że mnie kochasz, ok? Od tego masz teraz ją... - krzyknął i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi.

*Harry*
Co miałem mu powiedzieć? "Fajnie, przywiozłeś swoją nową ukochaną do domu"? Nie. Nie mogłem. Wykrzyczałem mu wszystko co chciałem. Ulżyło mi, ale nie poczułem się lepiej. To bolało, tak cholernie bolało...
Znów uciekłem od problemu. Znów chciałem zapomnieć, że wszystko się wydarzyło.
Chodziłem bezsensownie po Londynie i ponownie znalazłem się u Liama. Postanowiłem zostać u niego na noc, bo nie zniósłbym nie tyle obecności tej dziewczyny, co obecności Louis'ego...

_____________________________________
Ten "rozdział" wyszedł mi nieco krótszy... ;/
Dedykuję go Natalii :) xx (Muszę się w końcu zabrać za czytanie twojego opowiadania, które zapowiada się ciekawie. Mimo że jest już dużo rozdziałów to nadal nie zebrałam się w sobie i nie zaczęłam >.< xd)

Na jakie imaginy czekacie? Jestem otwarta na nowe propozycje . <3

Patusia. xx

2 komentarze:

  1. przepraszam, za takowy SPAM ale inaczej nie mam jak się z tobą skontaktować :)

    prosiłabym, tak jak już jedna osoba pod moim postem o WYŁĄCZENIE WERYFIKACJI OBRAZKOWEJ w komentarzach :D

    to zniechęca do komentowania ;/

    OdpowiedzUsuń