Obudziłem się rano. Nie wiem dokładnie, która była godzina, aczkolwiek było dość wcześnie. Wstałem i wyjrzałem przez okno. Słońce dopiero wschodziło, więc nie patrząc na zegarek stwierdziłem, że jest około piątej. Ubrałem ciepły dres i wziąłem swojego iPod'a. Włączyłem muzykę i wyszedłem z domu. Biegłem przez miasto, mijając tyle dobrze znanych mi sklepów. Biegłem przed siebie, patrząc w ziemię. W rezultacie zderzyłem się z kimś.
- (t.i)? - spytałem retorycznie. Zacząłem ją przepraszać, ale moja wypowiedź nie tworzyła spójnej całości.
- Nie widzisz, że tak? - liczyłem się z taką odpowiedzią. - Co Ty tu robisz?
- Chciałem zadać Ci to samo pytanie.
- Jak widać, byłam pierwsza. Więc...? - spojrzała na mnie. Chyba po raz pierwszy odkąd się poznaliśmy. Miała piękne oczy. Niebieskie jak ocean. Zatopiłem w nich swój wzrok.
- A tak... - otrząsnąłem się, zdając sobie sprawę, że stoję nie ruchomo już dłuższą chwilę. - Wyszedłem... Pobiegać, tak pobiegać - plątał mi się język.
- O 5 nad ranem? - spytała zdziwiona. Szybko zmierzyłem ją wzrokiem. Była ubrana podobnie do mnie.
- Co w tym dziwnego? Tylko teraz nie gonią mnie fani - stwierdziłem. Uśmiechnęła się ironicznie.
- No tak. Te wasze Directioners czy jak to tam - potarła dłońmi przedramiona. Chyba nie przemyślała sprawy, wychodząc z domu w samej bokserce. Jako prawdziwy gentlemen dałem jej swoją bluzę. Na początku nie chciała jej przyjąć, ale po moich bardzo długich, męczących błaganiach - zgodziła się.
- Właściwie... Co tu robisz? - spytałem ponownie. Z niecierpliwością czekałem na odpowiedź (t.i).
- Chciałam pobiegać i...pomyśleć - spojrzałem na nią. Nie do końca uwierzyłem, ale nie chciałem jej o nic wypytywać. - Długo będziemy jeszcze tutaj stać?
- Jeśli chcesz to zapraszam do nas na kakao - uśmiechnąłem się, a ona tylko powiedziała:
- No to prowadź Horan - i pobiegliśmy do domu, który dzieliłem z chłopakami.
Niespełna 15 minut później siedzieliśmy w kuchni, popijając czekoladowy napój. (t.i) była...inna? Tak to dobre określenie. Zachowywała się całkiem inaczej niż w towarzystwie Lottie lub chłopców. Sprawiła, że miałem ochotę się z nią zakolegować, kto wie czy nawet nie zaprzyjaźnić.
- Nie przypuszczałem, że możesz być taka fajna - powiedziałem, wkładając nasze kubki do zmywarki. Jej policzki momentalnie się zaczerwieniły. Zawstydziła się? Nie wiedziałem czy przeze mnie, czy raczej dzięki mnie.
- Dzięki... Ty też jesteś nawet spoko - stwierdziła i znów przywdziała maskę twardzielki, która nie pałała do mnie nawet odrobiną sympatii. - Muszę już iść.
- Zostań jeszcze chwilę - powiedziałem i złapałem ją za rękę, kiedy chciała wstać. Sam zdziwiłem się, że zareagowałem aż tak gwałtownie. Zawstydziłem się i szybko puściłem jej dłoń. Uśmiechnęła się.
- Niall... Przecież jeszcze się dzisiaj spotkamy... - stwierdziła. Nie skojarzyłem o co jej chodzi. - Piosenka. Pamiętasz?
- A tak - otrząsnąłem się. Nie wiem dlaczego o tym nie pomyślałem. Może dlatego, że cały czas rozmyślałem o tym jak miło byłoby mieć ją przy sobie na co dzień? Ale tą (t.i), która spędziła ze mną cały ranek. Nie tą, którą znałem dotychczas.
_____________________________
kurde... nie było mnie tu prawie 2 tyg.
ale wybaczcie - nie moja wina, że mama zabrała mi modem i nie miałam Internetu -.-
jednakże już jestem i dodaję tutaj tę czwartą część. Zaraz zabieram się do pisania kolejnej . ;3
See ya soon. <3
Patusia.
Haaa pierwsz przeczytałam.
OdpowiedzUsuńświetne ♥♥
OdpowiedzUsuńhttp://www.potter-imagin.blogspot.com/
zapraszam . ^^
Czekam na 5 część,mrr boskie <3
OdpowiedzUsuńI ten Nialler *.*