Obudziłam się przed 18. Nie pamiętam kiedy zasnęłam. Oglądaliśmy jakiś film, a potem...pustka. Louis musiał przenieść mnie do swojego pokoju. Uśmiechnęłam się do siebie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na ścianach wisiało pełno zdjęć. Z czasów, gdy mieszkał jeszcze w Doncaster, gdy byli w xFactorze. Większość fotografii przedstawiała pięciu wariatów bawiących się w najlepsze. Na szafce obok łóżka leżał stosik podobnych zdjęć. Te przedstawiały głównie jego i Hannah. Nie miałam mu za złe, że nadal je miał. Musiał mieć jakąś pamiątkę, nawet jeśli już dawno nie byli razem. Musiał o niej pamiętać, bo przecież nadal są dobrymi przyjaciółmi.
Nigdzie nie zauważyłam żadnych przedmiotów ani zdjęć związanych z Eleanor. Rozumiałam. Zraniła go. Nie chciał mieć z nią nic do czynienia. Doskonale wiedziałam jak się czuje. Przecież Jake postawił mnie w podobnej sytuacji...
Zeszłam do salonu, w którym siedziało o wiele więcej osób niż na początku. Nasza "rodzinka" w komplecie. Danielle od razu spytała:
- Dobrze się spało? - uśmiechnęła się do mnie.
- Tak, dzięki - podeszłam do niej i przytuliłam ją. Usiadłam pomiędzy nią a Louisem i stwierdziłam: - Wiecie co wam powiem? Kocham Was wszystkich!
- Darcy? Coś nie tego? - spytał Nial i wybuchnął śmiechem.
- Nie, po prostu chciałam, żebyście wiedzieli... No, ale dobra... Już mogę być cicho.
- Jesteś głupia - powiedział Louis i mnie pocałował. - Ważne, że ja Cię kocham - uśmiechnęłam się. Nie było mnie nie całe trzy tygodnie, a stęskniłam się za nimi bardziej niż, gdy wyjeżdżałam na rok czy półtora.
Zayn oczywiście zaczął temat dotyczący ślubu Liama i Danielle. Miał się odbyć niedługo, czyli za niecałe dwa tygodnie. Dan nie chciała wielkiego wesela. Postanowiła, że wyprawią małe przyjęcie, na którym będą tylko najbliżsi. Nie chcieli nie potrzebnego zamieszania. W związku z tym, miałam pomów im w przygotowaniach.
Następnego dnia pojechałam z Danielle kupić sukienkę. Nawet w tej, kluczowej jak dla mnie, kwestii dziewczyna nie chciała przepychu. Chciała prostą sukienkę ślubną, w której wyglądałaby ładnie. Takiej też szukałyśmy. Kiedy miałyśmy już wrażanie, że nie znajdziemy niczego odpowiedniego w oczy rzuciła nam się
ta. Od razu nam się spodobała. Moja przyjaciółka wyglądała w niej przepięknie. Miałam nadzieję, że jej przyszłemu mężowi również się spodoba. Kupiłyśmy ją. Wybrałyśmy też
te buty.
Zadowolone wróciłyśmy do domu. Zaproponowałam Danielle, aby zostawiłam sukienkę u nas. Nie chciałyśmy, żeby Liam zobaczył ją przed tym ważnym dniem. Miał mieć niespodziankę
Siedziałyśmy w kuchni i rozmawiałyśmy, popijając herbatę. Dołączyła do nas Veronica, z którą zdążyłyśmy się zaprzyjaźnić. Jako, że ona również została zaproszona, w tajemnicy przed Dan postanowiłyśmy kupić sobie stroje na ślub.
Na zakupy wybrałyśmy się jeszcze tego samego dnia. Mój wybór padł na
ten zestaw. Nicky wybrała
to.
Kolejne dni, kolejne przygotowania. Byłam zmęczona, jednak nie chciałam zawieść Danielle. Kolejny raz odmówiłam Louisowi wyjścia gdziekolwiek. Kolejny raz pokłóciliśmy się o nic. Było ciężko, nie mogę powiedzieć, że nie. Ale...za każdym razem dochodziliśmy do jakiegoś porozumienia. Godziliśmy się i udawaliśmy, że nic się nie wydarzyło.
Leżałam na łóżku w swoim pokoju. Oczy same mi się zamykały. Nie chciałam zasypiać. Miałam jeszcze tyle do zrobienia. Do pomieszczenia wkroczył Louis. Spojrzał na mnie, po czym położył się obok.
- Za bardzo się w to wszystko angażujesz - powiedział.
- twierdzisz, że nie powinnam im w ogóle pomagać? Danielle mnie o to poprosiła. Nie chce jej zawieść. To jest ważny moment w jej życiu i mam nadzieje, że wszystko będzie idealne.
- Wcale tak nie twierdzę. Po prostu mogłabyś znaleźć też trochę czasu dla mnie.
- Czyli to moja wina, że chcę pomóc przyjaciółce? - odwróciłam się do niego plecami. Wydaje mi się, że nie potrzebnie się zdenerwowałam. Lou miał rację. Byłam tak zaaferowana tym całym wydarzeniem, że nie zauważałam własnego chłopaka.
Nie kontynuowaliśmy naszej rozmowy, bo usłyszeliśmy głos Harrego. Chłopak mówił o mnie. Postanowiłam stwierdzić o co chodzi. Zeszłam na dół. Zamurowało mnie, ponieważ w drzwiach stał Jake...
Nie miałam pojęcia dlaczego przyjechał. Może chciał mnie "odzyskać" a może chodziło mu o coś całkiem innego. Nie wiem, bo zamknęłam drzwi, nie wchodząc z nim w żadną niepotrzebną konwersację.
- Czemu mu otworzyłeś? - spytałam cicho.
- Dobijał się jakieś 10 minut? Nie chciałem, żeby rozwalił nam drzwi - stwierdził.
- Tak, teraz się tłumacz... - poszłam do salonu, a chłopak podążył za mną. Spojrzałam przez okno. Jake siedział w samochodzie przed domem. - Nadal tam jest - odwróciłam się. - Haz, boję się o Louiego. Wiesz, że on jest nieobliczalny...
- Nie martw się. Nic wam się nie stanie - przytulił mnie.
Odetchnęłam, chociaż czułam, że coś się stanie. Coś ewidentnie wisiało w powietrzu, tylko jak na razie nie potrafiłam rozwikłać co to...
____________________________________
Narodzie! Hahaha, tak musiałam . :D
No, więc. O to przedostatnia część mojego baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo długiego opowiadania...
Uważam, że ostatnia część przypadnie wam do gustu chociaż wcale nie będzie zbyt "miła".
Jeszcze jedna sprawa : mam zamiar wypowiedzieć się na pewien temat, ale najpierw muszę znać wasze zdanie. Co sądzicie o związku Louis'ego z Eleanor i co sądzicie o niej samej? Jeśli chociaż 10 osób odpowie na to pytanie, sama napiszę co o tym sądzę. Dobrze?
CDN...
Patusia. :p