środa, 14 listopada 2012

Afraid to move on. cz.31

- Dziękuję Lou - powiedziałam, gdy siedzieliśmy już w pokoju hotelowym.
- Nie ma za co... Po prostu nie chcę, żeby coś Ci się stało - oznajmił i objął mnie ramieniem. - Kocham Cię.
Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go.
Usłyszałam głos Jake'a. Może mam jakąś paranoję, ale to naprawdę był on. Przez otwarte okno do pokoju wpadł kamień. Później następny. I jeszcze jeden. Byłam pewna, że to mój eks.
- Lou, gdzie masz apteczkę? - zdenerwowałam się, bo kamień rozciął Louisowi skroń.
- W torbie.. Boże, nie denerwuj się tak. Przecież nic poważnego się nie stało.
- Nie wcale... - stwierdziłam i wzięłam wodę utlenioną. Odkaziłam ranę i sprawnie ją opatrzyłam. - Kurde... Mam ochotę zabić Jake'a.
- Skąd masz pewność, że to on?
- A kto nas tutaj tak nienawidzi? Tylko on - stwierdziłam. Przytuliłam się do Louiego. - Chcę wracać do Londynu. Tam przynajmniej nie muszę się bać, że ktoś Ci coś zrobi...
- Załatwiłaś już wszystko?
- Tak... Zanim przyjechałeś...
- Czyli możemy jechać nawet teraz. Pójdziemy po Twoje rzeczy i pojedziemy od razu na lotnisko, ok? Taki krótki spacerek chyba nam nie zaszkodzi, prawda? - spytał i ruszył w stronę drzwi, ciągnąc mnie za sobą.
Na dworze było spokojnie. Za spokojnie. Szliśmy trzymając się za ręce. Dotarliśmy pod akademik. Poszliśmy do pokoju. Dziewczyny uczyły się do jakiegoś egzaminu. Wzięłam walizkę i zaczęłam pakować swoje rzeczy.
- Wyjeżdżasz? - spytała Catie. Pokiwałam głową.
- Nie chcę nigdy więcej widzieć Jake'a - powiedziałam.
- Będzie mi Cię brakować mała - oznajmiła Cat i przytuliła mnie na pożegnanie. Była ode mnie trochę wyższa, więc otuliła mnie swoimi ramionami.
- Obiecaj mi, że o nas nie zapomnisz - poprosiła Sarah, której zbierało się na płacz. Przytuliłam ją i szepnęłam na ucho "obiecuję". Uśmiechnęłam się do niej. Po chwili na jej twarzy również zagościł uśmiech.
 Schowałam ostatnią rzecz. Moje zdjęcie z Harrym. Najważniejsza pamiątka. Nie mogłam jej nigdzie zapodziać. Wzięłam torbę, a Louis zabrał moją walizkę. Jeszcze raz pożegnałam się z moimi przyjaciółkami i wyszliśmy z akademika. Za kilkanaście godzin mieliśmy być w Londynie. W końcu miałam się zobaczyć z Dan, Liamem, Zaynem, Niallem i co najważniejsze - z Harrym.
*
Prawie dwanaście godzin później byliśmy już w Anglii. Idziemy do domu, w którym mieszkałam w ciągu ostatnich wakacji. Lou nie miał przy sobie kluczy. Zadzwoniliśmy do drzwi. Otworzył nam zaspany Harry. No tak... Jest godzina 11. Na dodatek - sobota. Chłopak "odpoczywał" po jakże ciężkim tygodniu. Nie krył swojego zdziwienia. Cieszył się. Rzucił mi się na szyję i zaczął mówić, jak bardzo za mną tęsknił. Po tym jak Hazza odstawił niezły cyrk na dworze, w końcu weszliśmy do środka. W salonie siedziała Veronica. Przynajmniej...tak mi się wydawało.
Harry zapoznał nas z dziewczyną. Wydawała się całkiem sympatyczna. Cieszyłam się szczęściem Harrego. Miło było patrzeć jak się uśmiecha. Emanowało od niego miłością do Nicky. W końcu znalazł kogoś, kto pokochał go ze wzajemnością.

______________________________
Uffff.... Przepraszam za błędy, które zapewne wkradły się do opowiadania.
Macie go już dość tak samo jak ja? ;/

A wiecie co wam powiem? :3
Lubię Was . <3

Patusia.
PS A wy lubicie mnie?

3 komentarze:

  1. Piękny nie wiem co powiedzieć ale.mam małe pytanko czy powiesz mi ile będzie tych części proszę o szybką odpowiedź

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to sama nie mam bladego pojęcia... :/
      Staram się kończyć, ale jakoś mi to nie wychodzi. Może dodam jeszcze jakieś 2-3 dłuuuugie części i zmieszczę w nich wszystko co chcę, ale wątpię, że mi się uda... /P.

      Usuń
  2. Hał słit *-* jak można Cię nie lubić? ;o

    OdpowiedzUsuń