czwartek, 1 listopada 2012

My passion cz. 10

Spałam niespokojnie. Obudziłam się chyba tylko parę godzin później, bo na dworze nadal było jasno. Kiedy otwarłam oczy stwierdziłam, że muszę być u Patricii, bo nigdy nie widziałam w domu chłopaków tak uroczego pokoju. Był mały i skromny, ale pastelowe szafki, lampa i dywan dopełniały całości. Leżałam jeszcze parę minut, a później leniwie podniosłam się. Wsadziłam nogi w miękkie kapcie i już miałam otwierać drzwi kiedy usłyszałam jakieś głosy. Moja ciekawość wygrała z rozsądkiem i pozwoliłam sobie posłuchać przez chwilę.
- One nie jest w stanie Liam! Nie rozumiesz, nie wiesz jak ona się po tym czuje. - prychnęła dziewczyna, którą musiała być Patricią.
- Wiem i nie krzycz na mnie, ale do naprawdę ważny występ dla nas i myślałem, że chciałabyś być przy Louisie - odpowiedział cicho Liam.
- Pewnie, że chcę, ale jej nie zostawię. Nie ma mowy. Przecież to <T.I>. Wystarczy parę godzin w jej towarzystwie, żeby ją dobrze poznać i wiesz... - tu zrobiła przerwę - martwię się o to, że coś może sobie zrobić - powiedziała, łamiącym się głosem dziewczyna.
Nie miałam już zamiaru być tylko słuchaczem. Wolałabym przy tym być skoro rozmowa jest o mnie. Pociągnęłam znacząco za klamkę i weszłam włócząc nogami do pokoju, gdzie siedział Liam z Patricią.
Popatrzyli na mnie jak by zobaczyli ducha. Pierwsza podeszła Patricia i przytuliła mnie bez słowa. Ona wiedziała jak się czuję. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
- Właśnie rozmawialiśmy o... -zaczął Liam, ale ja zręcznie mu przerwałam.
- O mnie, wiem. - powiedziałam sucho.
- Tak,... bo widzisz... zastanawialiśmy się... czy może nie chciałabyś jechać na nasz występ... Tak sobie tylko pomyślałem, wiesz... - powiedział zakłopotany.
- Liam! - syknęła Patricia.
- Wszystko ok Pat. - powiedziałam wtulając się w jej długie, chłodne blond włosy - pojadę tylko daj mi z godzinę to się uszykuję. - powiedziałam próbując się uśmiechnąć.
- Jesteś wspaniała - westchnął i podbiegł cmoknąć mnie w policzek.
- Hahahah, wiem. - zaśmiałam się.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nadchodzi godzina 19:30
Niedługo koncert. Jestem zestresowana, podenerwowana i wszystko co się da. Chyba jeszcze nie czułam tyle na raz...
Jestem ubrana w zwiewną niebieską sukienkę , sandały lity i parę błyskotek. Włosy jak zawsze opadają mi falami na piersi, ale czuję się nieco nieswojo, kiedy mój karki jest nagi przez duże wycięcie sukienki  na plecach. Mój nastrój jest raczej nie do określenia, nijaki. Za chwile dojadę limuzyną na halę. Rozglądam się  panicznie dookoła i z ulgą widzę przez ciemną szybę sylwetkę Patricii. Nawet w tych szpilka wydaje mi się niska. Dziewczyna wsiada do auta i bierze mnie za rękę. Jedziemy niecałe 10 minut.
- Słuchaj to będzie najgorsza chwila dla ciebie. Najważniejsze to, to żeby przejść tam i dotrzeć bezpiecznie do garderoby - zaczyna Patrycja, patrząc mi głęboko w oczy.
- Mówiąc tam co miałaś na myśli?
- To - powiedziała i otwarła drzwi.
Było ich mnóstwo, najwięcej dziewczyn. Fanki. Ale nie moje. Kiedy wysiadam oślepiają mnie wręcz błyski fleszy aparatów. Jedyne co teraz odczuwam to strach, a nienawiść skierowana do mnie jest wręcz namacalna. Słyszę gdzieniegdzie krzyki i buczenie, ale nic nie widzę ponieważ do wejścia prowadzi mnie wysoki i muskularny ochroniarz.
- Dziękuję - mamroczę w jego kierunku i idę w stronę znanej mi garderoby.
W środku panuje harmider, więc ku mojej uldze nikt mnie nie zauważa, kiedy wchodzę do pomieszczenia. Siadam wygodnie na kanapie i wpatruję się w ekran plazmy. Dopiero się zaczęło.
Na moje nieszczęście One Direction śpiewają jako pierwszy zespół.
- Fuck, nie zaraz nie wytrzymam. - szepczę do siebie
Przychodzi Patricia i siada obok mnie.
- Wszystko ok? - pyta się
- Nie, to znaczy taaak to znaczy nie wiem. Muszę wyjść - odpowiadam wciąż wpatrując się w ekran, na którym właśnie pokazano samego Niall'a... płaczącego? Nie to nie możliwe...

________________________________________
Nacia.

1 komentarz: