poniedziałek, 24 września 2012

My Passion. cz.8

Liam oczywiście zabrał mnie to najdroższych i najlepszych sklepów. Szukając mi jakichś ciuchów poszliśmy do River Island, Top shop, Zary, Harrods. Kupiliśmy tam koszule, parę bluzek i bokserek, jedną spódniczkę i wyjątkowo ładną i stylową sukienkę <klik> . Może podobała mi się bo była taka zwyczajna? Polegałam jednak na opinii Liama i dokupiłam ramoneskę <kilk>. To raczej nie był mój styl, ale muszę przyznać, że podobała mi się. Pierwszy raz od jakiegoś czasu miałam ochotę na zakupy. Z reguły moje 'wypady gdziekolwiek' polegały na siedzeniu u Lexy albo u mnie.
Kiedyś było inaczej. Kiedy był Niall, a ja jeździłam czułam sie inaczej. Teraz już nie przychodzę do naszego stałego miejsca spotkań i już nie jest tak fajnie z resztą znajomych od kiedy go nie ma, bo w końcu to byli bardziej jego znajomi. Rozmyślając tak o starych dziejach nie zauważyłam jak przeszliśmy parę sklepów nawet nie zaglądając do nich. Liam chyba wyczuł mój nastrój, bo poklepał mnie po ramieniu i powiedział, że mam sie nie przejmować i cieszyć się zakupami. Tak też zrobiłam. Specjalnie pojechaliśmy do domu mody projektantki Stelli McCartney. Dostałam tam złoto czarne szpilki na zamówienie no i chyba coś jeszcze, bo Liam osobiście po to poszedł, po czym wrócił z jakimś pakunkiem, nie chcąc niczego więcej zdradzić. Na koniec naszej wycieczki ubłagałam chłopaka, żebyśmy pojechali do sklepu firmowego Vans i kupili tam chociaż jedną parę moich ulubionych butów. Sklep okazał się ogromny i jak zawsze nie mogłam się zdecydować, które wezmę, więc wzięłam 2 pary (klik, klik). Mój przyjaciel odprowadził mnie do taksówki i podał mi swoją czapkę.
- Weź mojego snapa. Wiesz, żeby nikt cie nie rozpoznał czy coś - powiedział i mrugnął do mnie.
- Ty nie jedziesz ?
- Musze jechać do studia.
- No to narazie. Nie wiesz jak cię dziękuję, że ze mną pojechałeś na te zakupy i pozwoliłeś mi się troche wyżyć - tym razem to ja mrugnęłam porozumiewawczo.
- Do zobaczenia.
Przez drogę wolałam o niczym nie myśleć, więc nałożyłam słuchawki na uszy się zagłębiłam w słowach piosenki mojego ulubionego zespołu. Po parunastu minutach wysiadłam z samochodu, wzięłam torby z nowymi rzeczami i pobiegłam prosto do domu. Weszłam na palcach do domu, żeby zaskoczyć Lexy która pewnie siedziała w pokoju i nadal przeglądała moje ciuchy. Kiedy weszłam w domu panował pół mrok i ze zdziwieniem zauważyłam, że okna od strony ogrodu są zasłonięte. Przeszłam ostrożnie do kuchni, żeby czegoś nie stłuc. Usiadłam na blacie i już miałam otworzyć puszkę pepsi, kiedy zauważyłam jakichś ludzi siedzących na kanapie, a że kuchnia łączy się z salonem widziałam wszystko dokladnie.
- Ah, ten Louis - mruknęłam pod nosem i miałam się wynosić, kiedy przypomniało mi się, że przecież Patricia jest w domu i przygotowuje się na koncert chłopaków.
- Cholera to Lexy i Niall - wypowiedziałam już nieco głośniej.
Zeskoczyłam z blatu i poszłam do salonu, po drodze zapalając światło. Oderwali się od siebie jakby poraził ich prąd. No tak całowali się ...
- Oh, <T.I> to nie tak... - zaczął blondyn, którego blada karnacja nieco poczerwieniała.
- To oczywiste, że to nie tak jak myślę. Nie , nie nikt sie tu nie całował. Ale wiesz? Gówno to kogo obchodzi, co ja myślę i czuję. Przepraszam, że przeszkodziłam - weszłam w słowo chłopakowi i już miałam odejść, kiedy coś sobie przypomniałam.
- To chyba powinno się znaleźć na innej ręce - powiedziałam patrząc dobitnie zimnymi zielonymi oczami na Niall'a, a później znacząco na Lexy, po czym obróciłam się na pięcie i wyszłam.
Usiadłam na schodach, odstawiłam zakupy, zdjęłam ze złością buty przyjaciółki albo może raczej byłej przyjaciółki i wybrałam numer w telefonie.
- Patricia?

_______________________________
Lalalalalalal.
I'm back ! ;O
Wiem ,że każdy się na pewno CIESZY.
Nie będę sie tłumaczyć czemu mnie nie było bo prościej było by napisac książkę...
No ,ale cóż dziewoje i no chyba tylko dziewoje ? Miło mi znowu pisać.
Nacia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz