wtorek, 25 września 2012

My passion. cz.9

- O, hej <T.I> - odezwał się pełen entuzjazmu głos po drugiej stronie słuchawki. 
- Mam prośbę. Mogła byś po mnie jak najszybciej przyjechać? Jestem pod domem chłopaków. 
- Ok. Rozumiem. Żadnych pytań - mruknęła i zakończyła połączenie.
Schowałam, a raczej wrzuciłam telefon do torby i usiadłam  na zimnych, wyłożonych kafelkami schodach. Nie czułam zupełnie nic, po za otępiającym bólem w skroniach. Czułam, że łzy cisną mi się do oczu, ale postawiłam o tym nie myśleć...przestać myśleć. 
Przesiedziałam pare minut marznąc na schodach i patrząc się niewidomie w przestrzeń z pozornym zainteresowaniem. Z ulgą zauważyłam niebieskiego mustanga przyjaciółki, w duchu dziękowałam Louisowi ,że kupił jej taki samochód, a nie inny. W czasie kiedy zbierałam torby z nowymi ciuchami i sięgając po buty usłyszałam jak otwierając się drzwi prowadzące do holu. Zerwałam się gwałtownie z miejsca, nie dbając już o to czy mam buty i pobiegłam w stronę samochodu.
- Jedź! Szybko! - popędzałam lekko zszokowaną dziewczynę. 
Ta wystartowała z piskiem opon, ale i tak zanim dom zniknął za zakrętem z pola widzenia zdołałam pochwycić smutne spojrzenie Niall'a stojącego bezradnie na schodach. 
*Oczami Niall'a*
Wszystko spieprzyłem. Ona mi nie wybaczy. Jestem kompletnie skończonym dupkiem. Każde słowo cedziłem dobitnie w głowie. 
-Wszystko spieprzyłem - krzyknąłem ze złością i zatrzasnąłem za sobą głośno drzwi. 
Nie miałem najmniejszego zamiaru widzieć teraz Lexy w jakimkolwiek jest stanie. To mnie przerasta i najgorsze jest to, że ja nie pozostaję bez winy. Wbiegłem przeskakując co 2 schody do góry i położyłem się z takim impetem na łóżku, że zwaliłem pare fotografii, które teraz leżały porozrzucane na podłodze. Podniosłem jedną z nich i mimowolnie się uśmiechnąłem. To moje ulubione zdjęcie z dzieciństwa. Oczywiście jestem na nim z <T.I>. Nic się nie zmieniła . Jest taka jaka była dawniej. Szczera ... lojalna ... uczuciowa .. no i oczywiście nadal ma swój charakterek.Tyle chciałbym jej jeszcze powiedzieć, ale już chyba nie będę miał okazji. Własnie po tych słowach na nowo udzielił mi się zły humor, a błoga atmosfera o szczęśliwych wspomnieniach rozpłynęła się tak szybko, jak się pojawiła. 

*Oczami <T.I> w tym samym czasie*
Na nowo zaczęłam sobie wszystko przypominać. Pozwoliłam, żeby mój umysł na nowo zaczął dogłębnie analizować, co stało się paręnaście minut temu. 
Wybuchnęłam niekontrolowanym płaczem tak nagle, że siedząca z przodu Patricia wzdrygnęła się. 
- Wiesz jak wiem jak... - zaczęła
- Wcale nie - zaprzeczyłam.
- Ona go nie lubiła... oboje się nie lubili - pochlipywałam co zdanie.
- I się całowali i nie wiem, co by było dalej gdybym nie weszła i im nie przeszkodziła... i ta bransoletka ... powinien się nią udławić... - prychnęłam. 
- Już dobrze kochanie, dobrze zrobi ci sen - odpowiedziała delikatnie. 
Rozłożyłam się na tylnym siedzeniu mustanga, które wydawały się teraz wyjątkowo miękkie, a ostatnie co widziałam przed snem to umartwioną twarz Patricii w lusterku. 

_______________________________
Nacia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz