Zjebałem, zjebałem, zjebałem. To słowo cały czas krążyło mi po głowie. Zjebałem nasz związek. Zjebałem naszą przyjaźń. Zjebałem WSZYSTKO.
Przez cały czas zastanawiałem się dlaczego pozwoliłem mu odejść. Dlaczego nie poszedłem za nim. Dlaczego nie wyjaśniłem mu całej zaistniałej sytuacji. Dlaczego nie powiedziałem mu dlaczego się zgodziłem. Dlaczego...?
Potrzebowałem natychmiastowej pomocy. Musiałem się komuś zwierzyć. Eleanor nie wchodziła w grę, bo to właśnie ona była największym problemem. Postanowiłem zadzwonić do Liama, ponieważ on był naszym zespołowym psychologiem
- Liam... Musisz mi pomóc... - błagałem.
- Teraz nie mogę, bo zajmuję się twoim byłym już chłopakiem - specjalnie zaakcentował słwo "były", aby sprawić, żebym czuł się jeszcze gorzej.
- Harry jest u ciebie?
- Tak, więc ty tu nie przyjeżdżaj - stwierdził, ale ja nie miałem zamiaru go posłuchać. Rozłączyłem się i rzuciłem telefon na kanapę. Zabrałem kluczyki od samochodu i razem z Eleanor wyszliśmy z domu. Oczywiście do Payne'a pojechałem sam, bo ona już za dużo namieszała.
Kiedy podjechałem pod dom mojego przyjaciela, on stał w drzwiach. Wysiadłem z auta i ruszyłem w jego stronę.
- Mówiłem, żebyś tu nie przyjeżdżał - oznajmił, zanim jeszcze wszedłem do środka.
- Gdzie on jest? - spytałem, jakbym nie usłyszał tego co powiedział.
- Lou to nie jest dobry moment na rozmowę...
- A który będzie odpowiedni? No właśnie. Żaden. On nigdy nie będzie chciał ze mną o tym rozmawiać. Teraz mam jedyną okazję - Liam odsunął rękę, wpuszczając mnie tym samym do środka. Wskazał głową na salon. Wziąłem głęboki wdech i powoli wszedłem do pomieszczenia, w którym siedział ON...
*Harry*
Przyszedł.
Siedziałem na kanapie. Kiedy go zobaczyłem, chciałem do niego podejść, ale uznałem to nieadekwatne do sytuacji. Dalej grzałem miejsce. Czekałem na jakiś ruch z jego strony. Ale...on stał tylko w drzwiach. Wpatrywaliśmy się w siebie. Po jego policzkach zaczęły spływać łzy.
- Harreh... Przepraszam...- usiadł obok mnie tak delikatnie jakbym był z porcelany i nie chciał mnie uszkodzić. Chciał pochwycić moją dłoń, ale ją odsunąłem. Westchnął i zaczął: - Wiem, że to takie stereotypowe i na pewno mi nie uwierzysz, ale to naprawdę nie jest tak jak myślisz.
- Przecież widziałem - stwierdziłem opanowany jak nigdy dotąd.
- Widziałeś co? Widziałeś, że siedzę z Eleanor na kanapie i ona mnie przytula. Tak to prawda. Ale prawdą jest też to, że to ciebie kocham i nie chcę cię dalej ranić.
- Skoro tak to czemu się zgodziłeś? - próbowałem być twardy do końca, ale niezbyt mi to wyszło, bo zanim zdążył cokolwiek dalej powiedzieć, rozkleiłem się. Nie wiem, w którym momencie Louis przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Pocałował mnie we włosy i powiedział:
- Bo nie chciałem cię stracić - nie rozumiałem. Wolał mieć dziewczynę na pokaz zamiast być ze mną, bo nie chciał mnie stracić? To takie... takie nielogiczne. - Gdyby, się nie zgodził to i tak musielibyśmy się rozstać. Kto wie czy nie na zawsze.
- Nie pozwoliłbym...
- Nie miałbyś wyboru, miśku... Teraz możemy być razem, a Eleanor będzie naszą przykrywką, rozumiesz? - uśmiechnął się. - Nie będzie jak dawniej, ale zawsze to lepsze rozwiązanie niż jakby miało mi cię zabraknąć... - powiedział, a ja go pocałowałem. Po raz pierwszy od kilku dni. Brakowało mi tego. Miałem nadzieję, że jeszcze nam się ułoży. Bo skoro ja kocham jego, a on kocha mnie to powinno nam się ułożyć, prawda?
...bo miłość zawsze zwycięży. xx
_______________________________________________
Jestem. Przepraszam, że mnie nie było, ale tydzień zawalony przez naukę. W następnym nie będzie lepiej + zaczynamy przygotowania do projektu, który musimy zaliczyć w maju, a pracy jest mnóstwo.
Pod koniec kwietnia - Warszawa! :3
Jak na razie jestem chora i może będę więcej dodawać, ale nic nie obiecuję. Piszę opowiadanie z Harrym, ale to nic pewnego. O ile treść będzie warta opublikowania to dodam na innego bloga.
Patusia ?
Swietne:D
OdpowiedzUsuń