Śnieg pokrywał wszystko wokół. Zima była mroźna, ale to nie zrażało <T.I>. Lubiła samotne, długie spacery i nie potrafiła im się oprzeć, nawet kiedy zimno szczypało ją w policzki. Ta chwila, kiedy cisza roztaczała się wokół niej i nikt nie mógł przerwać potoku jej myśli, była najwspanialszym momentem w ciągu dnia. Mogła wtedy spokojnie pobyć sam na sam ze swoimi marzeniami.
Te chwile samotności stały się częstsze i bardziej dotkliwe od kiedy <T.I> przyznała sama przed sobą, że potrafi się zakochać. Początkowo ciężko było jej to przyznać. Wypierała się wszystkiego. Szybsze bicie serca, ukradkowe spojrzenia posyłane na drugi koniec korytarza, każda oznaka zadurzenia była przez nią usprawiedliwiana na setki różnych sposobów. Wmawiała sobie, że to zwykła ciekawość. Po kilku miesiącach okłamywania samej siebie musiała jednak przyznać, że Louis nie był tylko zwykłym chłopakiem. Dla tej młodej dziewczyny stał się kimś więcej. Kimś wyjątkowym.
Pierwsze zauroczenie szybko przerodziło się w niespełnioną miłość i nauczyło <T.I> płakać w poduszkę. Była zła na siebie, otaczający świat i czasem nawet na Louisa. A najbardziej na własną naiwność. Po co zainteresowała się kimś, kto był poza jej zasięgiem? Po co zawracała sobie głowę kimś, kto nawet na nią nie spojrzy jak na.. dziewczynę?
Złość mijała jednak prędko, ponieważ młode serce nie pozwalało się długo ranić. Przychodził kolejny dzień, trzeba było zebrać się do szkoły i w drodze do klasy oczy <T.I> same rozglądały się wokół. Kilka razy sama się na tym przyłapała. Odruchowo spoglądała na boki. Szukała go. Chciała chociaż raz zobaczyć tą pogodną, przystojną twarz. Zwykle pierwsze co zauważała w tłumie uczniów to brązowe, rozwichrzone włosy. Odwracała wtedy wzrok. Sama przed sobą wstydziła się przyznać, że widok Louisa sprawia jej wielką przyjemność.
Zawsze po wyjściu z domu kierowała się w stronę pobliskiego parku. Przechadzając się tamtejszymi alejkami mogła liczyć na spokój i ciszę. A kiedy zagłębiała się we własnym rozmyślaniach, już nic nie było w stanie zakłócić jej samotnego spaceru.
Nagie drzewa pokrywał śnieg. Przypominały teraz czarne stwory odziane w białą pelerynę. Gdzieś nad głową <T.I> zaćwierkał ptaszek. Spojrzała w tamtą stronę. Ćwierkot przypomniał jej wycieczkę szkolną, która odbyła się na początku roku szkolnego. Wtedy pierwszy raz po wakacjach zobaczyła Louisa. Uśmiechnęła się na widok skaczącego po gałęzi ptaka. Nie wiedziała jak się nazywa, ale bez trudu potrafiła go rozpoznać. Jego głośny świergot był dość charakterystyczny. Nie poświęciła mu jednak zbyt wiele czasu. Stojąc bez ruchu pod drzewem narażała się na to, że mróz w końcu się do niej dobierze. Ruszyła więc dalej ..
___________________________________________
Takie tam dla Pati, bo z Louisem . < 3
Niedługo będzie druga część .
Pacia . ; *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz